TAMA „NA TAK” |
wtorek, 11 lipca 2017 12:04 |
30 czerwca zakończyły się egzaminem kursy SRW 2017 i IWOPR 2017 w ośrodku szkoleniowym w Tamie. W tym roku spośród 37 zgłoszeń, dwunastu kandydatów nie zostało zakwalifikowanych do uczestnictwa w szkoleniu z powodów braków formalnych. Dwie rezygnacje z powodów osobistych oraz niezaliczone – już w Tamie - sprawdziany wstępne lub zaliczenia w trakcie kursów skutkowały zdobyciem przez siedmiu kursantów stopnia Instruktora WOPR, a przez dziesięciu stopnia Starszy Ratownik Wodny. Gratulujemy. Cieszy fakt, że na szkoleniach IWOPR pojawiają się w dużej mierze absolwenci rok lub dwa lata wcześniej organizowanych kursów SRW – znaczy system działa.
Od lat pojawiają się głosy, a od wejścia w życie „ustawy wodnej” są znacznie głośniejsze, że Tama jako – po pierwsze miejsce, a po drugie szkolenie – miejsce zdobywania kwalifikacji z zakresu ratownictwa się skończyła, jest niepotrzebna, znaczy już tylko historia … I tu trzeba się zgodzić ale jedynie z częścią tych wypowiedzi. Tama to historia. Ale nie tylko lecz również historia … W Tamie szlify zdobywali lub nadawali swoim następcom Mistrzowie świata i Europy w ratownictwie wodnym, profesorowie i doktorzy nauk z zakresu kultury fizycznej oraz trenerzy kadr ratowników. Oczywiście każdy kurs ma również „swoją” historie, którą znają wyłącznie uczestnicy i dla których stanowi ona swoisty czynnik wiążący. „Tama …” - i tu podany rocznik – to rodzaj braterskiej więzi. Jeżeli do tego bagażu doświadczeń i lat intensywnego „bycia” w WOPR dodamy umiejętności stricte metodyczne i pedagogiczne jakie zdobędą, doszlifują na kursie w Tamie to z połączenia tych dwóch obszarów rodzi się wspaniały wychowawca młodzieży. Młodzieży, która ratownictwo wodne będzie uważać za sposób na życie a nie tylko sposób na kasę. I to jest jasne – Instruktor WOPR Ale po co w takim razie starszy ratownik wodny skoro i tak już wszystko umie i … jest dobry? Fakt. Na kurs SRW przyjeżdżają ludzie opływani i „wycharani”. Pracowali wszędzie, posiadają uprawnienia motorowodne, byli na Wietrznicach i przeszli szkolenie lodowe. I to co najmniej stopnie podstawowe, bo w większości posiadają znacznie więcej uprawnień i kwalifikacji. Po co więc sprawdzać ich czysto fizycznie, po co całe dnie powtarzać czynności i techniki, które znają? Po co? Ano po to, że kurs SRW przede wszystkim zgrywa ludzi i jest przedsionkiem do stopnia IWOPR. Jest wstępną selekcją – choć i tak pojedyncze sztuki się przemykają – kadry WOPR. Kadry, która po prostu jest dobra. Ćwiczeń jest dużo, są wyczerpujące i wymagają dobrego przygotowania pływackiego, technik ratowniczych (w tym i technik wioślarskich) oraz odwagi. Co najważniejsze nie ma taryfy ulgowej, choć onegdaj i tu próby kolesiostwa czynione były – bez skutku. Członek, prezes, skarbnik, członek ZG mają te same wymagania i – jakby porównać do wojska – wszyscy w Tamie ściągają pagony i są szeregowcami. Oczywiście wszystkiemu towarzyszy właściwa metodyka i podejście pedagogiczne kadry instruktorskiej. Podpatrywanie, doganianie, naśladowanie i samokorekta to podstawowe działania jakie sami kursanci SRW wykonują podświadomie w czasie zajęć. O ile w pierwszym dniu, na egzaminie, są to ratownicy „z Polski” i każdy jest prawie najlepszy, to już w połowie kursu tworzy się grupa, a na koniec sami tytułują się „SRW 20..” (albo po prostu „TAMA 2017” gdy dwa szkolenia się zgrały jak w roku bieżącym) … połączone z danym rokiem. Ale czy tylko po to? Praktyka wykazuje, że szkolenie ratowników wodnych o jakich mówi Rozporządzenie w sprawie szkoleń … to coś jak kurs prawa jazdy (sternika) po którym masz uprawnienia do prowadzenia konkretnych pojazdów (łodzi) ale kierowcą (sternikiem) to jeszcze nie jesteś. Zbliżona liczba godzin, zbliżone wymagania początkowe, a i umiejętności do wykorzystania w praktyce po obu szkoleniach też zbliżone. Tylko „zielony listek” na drodze zawsze może zahamować, stanąć i przeczekać najgorsze lub w przypadku sternika nie wypływać z portu, nie odcumować od pomostu. Ale w tym samym wypadku ratownik właśnie w tych najgorszych momentach musi podjąć działania, a nie się wycofywać lub przeczekać. Oczywiście każdy prowadzący pojazd po pewnym czasie zdobywa doświadczenie i staje się kierowcą, sternikiem - jeden wcześniej drugi … nigdy. I tak samo jest w ratownictwie. Aby umieć jeździć autem zimą trzeba nim pojeździć po oblodzonym placu, aby pływać łodzią po rzece czy morzu trzeba tam właśnie poćwiczyć. To są warunki abyśmy się czuli bezpieczni w danych warunkach. Abyśmy MY SAMI czuli się bezpieczni. A ratownik? Nie dość, że sam musi czuć się bezpieczny to jeszcze MUSI posiadać takie doświadczenie aby skutecznie mógł nieść pomoc właśnie tym co sami nie czują się zbyt pewnie i pomocy potrzebują. I niestety tego doświadczenia nie można określić na bazie samooceny ratownika (jak kierowcy czy sternika) bo – niestety – pewność siebie jest w początkowej fazie posiadania wiedzy w danej dziedzinie nieadekwatna do posiadanych umiejętności (zauważyli to Kruger i Dunning już we zeszłym stuleciu). A więc umiejętności ratownika gotowego do pracy muszą ocenić osoby z zewnątrz odnosząc się do odpowiednich standardów i umiejętności. Kochani Starsi Ratownicy Wodni. Każdy z Was przechodził szkolenie tzw. „MSW” i każdy – mamy nadzieję - widzi różnice pomiędzy egzaminem je kończącym i umiejętnościami jakie po nim posiedliście (nie po WOPR-owskim ale takim surowym, jak z rozporządzenia), a egzaminem SRW i umiejętnościami jakie do tej pory zdobyliście. Tą różnicę najlepiej Wy widzicie. Po prostu wiecie ile do tej pory nie wiedzieliście. A uprawnienia do ratowania osób macie te same co – nazwijmy go – „RW-63”. Powstaje pytanie kto w tym zestawieniu jest ratownikiem wodnym? Takim prawdziwym WODNYM. Czy osoba, która w ramach swojego obowiązkowego szkolenia nie musiała nawet zamoczyć nogi ani w rzece, ani w morzu? Nie musiała nigdy pływać na łodzi motorowej, nie musiała przepłynąć więcej niż 400 m (i to też raz w życiu)? Nie wie co to jest fala, nurt, termoklina, brak widoczności pod wodą? Tak, nie musiała bo Ramowy program … tego nie przewidział, a więc organizator po najmniejszej linii oporu wyprodukował RW-63, którzy rrrruszyli zdobywać pływalnie i kąpieliska. Niestety takie osoby trafiają na plaże i do zabezpieczeń (bo jak na małą pływalnię to jeszcze jak Cię mogę), bo takie kończą szkolenia i tak im wmówiono, że są ratownikami wodnymi. Jak lekarz po obronie dyplomu, jak mechanik po szkole. W opinii WOPR ratownik wodny to osoba, która potrafi działać, ma wiedzę, umiejętności i doświadczenie na tych wodach jakie w naszym kraju występują i to nie tylko w sezonie wakacyjnym ale przez cały rok. A więc ma – po naszemu - stopień SRW. Na pewno nurt Wam nie straszny, kruchy lód i wysoka fala też. Macie umiejętności, doświadczenie właściwie zewsząd, wytrzymałość i … kolegów z „Tamą w tyle głowy” I z całym szacunkiem do rzeszy ratowników wodnych szkolonych przez instruktorów ratownictwa wodnego (oby tylko nie przez takich co smaku ratowania nie zaznali) wykonujcie swoją pracę dobrze, zdobywajcie doświadczenie i doceńcie tych co chcieli się sprawdzić dalej i co ten sprawdzian przeszli. I … jak jesteście dobrzy to czemu by nie sprawdzić się w Tamie? A więc. Tama jest „Na Tak” |